czwartek, 20 maja 2010

Powódź

Widziałem ludzi kładących się spać w NIE swoich domach. Smutek i przygnębienie, które zauważyłem na ich twarzach z powodu utraty dorobku życiowego nie potrzebował komentarzu. Nie wiem, czy zasnęli wczorajszej nocy, w przygotowanych dla nich schroniskach. Żal ciśnie się na sercu widząc taki widok. Nie każdy miał nawet buty… były osoby, które nie miały nic, prócz reklamówki bielizną na kolejny dzień. Stracili wszystko…

Co mogłem im powiedzieć? Rozmawiałem z nimi. Nie najważniejsze teraz były ich dobra materialne. Ważne było to, że przeżyli. Mówiłem, że ufność w Bożą pomoc sprawi, iż nigdy nie będą czuć się opuszczeni. I to, że dzisiaj się smucą nie znaczy, że tak będzie zawsze. Pan Bóg nikogo nie porzuci, lecz o każdego się zatroszczy, kto będzie tej pomocy potrzebował. Nie mogę się smucić, bo znaczyłoby to brak nadziei…

Nic więcej nie mówiłem, natomiast słuchałem… i modliłem się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz